Notka z tras, 2.11.2008, Wojtek Biskup Witam wszystkich ! Parę dni temu przyjechaliśmy z lodowca-Dachstein. Pogoda na jaką natrafiliśmy była naprawdę wyjątkowo piękna! Przez 10 dni, bo tyle tam byliśmy, świeciło piękne słońce, krajobrazy zapierały dech w piersiach, warunki do trenowania- idealne. Jednym słowem bajka! Niestety z powodu przeziębienia nie mogłem tych świetnych warunków wykorzystać w pełni :( W chwili obecnej siedzę na krześle obrotowym, przed starym monitorem zastanawiając się nad sensem istnienia i dochodzę do wniosku że chwili tej muszę dać pauzę. Tak więc : jestem w domu, nie trenuję bo kur... nie mogę, mam jednak nadzieją że ta chwilowa niemoc szybko mnie opuści. Wiecie co jest najgorsze w tym wszystkim?To że z takim bólem gardła, w sumie nie takim mocnym, mógłbym robić w zasadzie wszystko, dla normalnego człowieka, to jest pestka, poboli tydzień, dwa albo przejdzie albo nie..! Od tego się nie umiera..! A dla sportowca, ten tydzień czy dwa, to bardzo dużo! Ponadto, ryzyko jest zbyt wielkie żeby bagatelizować sprawę i trenować w takim stanie- w konsekwencji mogłoby się to skończyć utratą całego sezonu... Przy wyczynowym uprawianiu sportu, gdzie nieraz nasz trening jest tak ciężki, że zabiłby nie jednego „zwykłego śmiertelnika” taka infekcja (przy kontynuacji treningu) może spowodować gorsze w skutkach następstwa. Ogólnie rzecz biorąc, dla sportowca choroba jest czymś nad wyraz niewskazanym. Pozdrowienia dla wszystkich Sportowców i dla „normalnych ludzi „ też! BiskupW