patkowski

Droga z Pieszyc na przeł. Jugowską była dla mnie znana już od lat osiemdziesiątych. Każdy kto interesował się turystyką albo historią wiedział że to jedna z najpiękniejszych tras wiodących do serca Gór Sowich, urokliwa, kręta i widokowa. Dziesięć lat temu odkryłem ją na nowo.

 

W czasie mojej pierwszej fascynacji kolarstwem szosowym bardzo lubiłem tam trenować podjazdy. A czyniłem to bardzo często przygotowując się do różnych amatorskich zawodów kolarskich. To między innymi dzięki treningom  na tym podjeździe ukończyłem dwukrotnie francuskie zawody z mitycznym Alp d’huez ,La Marmotte ze srebrnym trofeum (srebrnym medalem). W tym roku po raz kolejny odkryłem tą drogę na nowo. Jednak tym razem mając na nogach nartorolki. W ostatnią sobotę 29 Lipca wziąłem udział w pierwszych zawodach Uphill-u Gór Sowich wchodzących w skład cyklu Vexa Skirol Tour.

 

Wcześniejsze moje doświadczenie nartorolkowe związane było z zupełnie innymi zawodami. Moje starty na dystansie 80 km charakteryzowały się zupełnie inną specyfiką, dlatego nie wiedziałem na co mogę liczyć. Trasa znana, jednak zupełnie inaczej pokonywana niż dotychczas.

Ale po kolei. Start masowy zgromadził 37-siedmioro zawodników i zawodniczek stylu klasycznego. Do pokonania mieliśmy dziewięć kilometrów o przewyższeniu 425m. Start na obrzeżach Pieszyc odbył się bez większych komplikacji. Jednak stawka bardzo szybko się podzieliła. Starałem się utrzymać w pierwszej grupie co okazało się po kilkuset metrach nie możliwe. Obawiałem się że zbyt mocne tempo na początkowych kilometrach mogło okazać się dla mnie zgubne w dalszej części dystansu. Plan miałem taki by biec swoje (nauczyłem się tego w kolarstwie że górę jedzie się swoim tempem). Dopiero ostatni kilometr chciałem pójść w „trupa”. Kolejne kilometry pokonywałem starając się poruszać maksymalnie szybko jednak tak by się nie zagotować. Moje tempo przeplatałem momentami szybszymi tam gdzie góra lekko odpuszczała. Niestety do poprzedzających mnie zawodników traciłem co raz więcej. Z drugiej strony doganiali mnie jedynie zawodnicy startujący krokiem łyżwowym. Biegłem w środku stawki. Na dwa kilometry przed metą po wyjściu z jednego z zakrętów, zauważyłem w odległości około 200 i 400 metrów dwóch zawodników biegnących klasykiem. Chyba im brakło, pomyślałem. Postanowiłem że spróbuję ich dogonić. Przyspieszyłem i na kilometr przed metą dogoniłem pierwszego. Na dwieście metrów przed metą wyprzedziłem drugiego co rzutem na taśmę dało mi oczko, dwudzieste pierwsze miejsce. Jak na debiut, to jestem z siebie zadowolony, umiarkowanie. Dystans pokonałem w rekordowym dla mnie czasie 49:53 min. Jednak do najlepszego  Kuby Mrozińskiego straciłem aż 13 minut co jest stratą olbrzymią. Z drugiej strony przegrałem z najlepszymi zawodnikami w naszym kraju. Medalistami Mistrzostw Polski w biegach narciarskich i nartorolkowych. Tak więc mam się na kim wzorować i do kogo równać. Na razie od dołu ale z czasem kto wie. ;)

Czekając na swoje dobre miejsca tym razem przyszło mi cieszyć się z sukcesów kolegów z teamu.

Fantastyczny Wojtek!

Świetni Hubert i Andriej!

Szatański Irek! (poniżej na zdjęciu)

 

nartorolki

 

Zawody uważam za bardzo udane. Słońce, piękna trasa, znakomita organizacja, do tego obcowanie z wieloma ciekawymi osobami które tak jak ja były tam z pasji do tego sportu. Bez względu czy ten sport uprawiają od 40-stu czy od dwóch lat. Czy pozjadali na nim zęby czy byli żółtodziobami tak jak ja. Cieszę się że mogłem być małą cząstką tych zawodów.

Do zobaczenia na kolejnych „podgórkach” w Dusznikach!

 

musaszi

foto. własne i pieszyce ( profil na fb)