zakrzewski

Takiej zimy chyba nikt się nie spodziewał. A narciarze biegowi pewnie najmniej... Nawet ci w stolicy polskich biegów narciarskich Jakuszycach, zniechęceni latami posuchy spoglądali przez ostatnie dni na padający śnieg, jak dzieci którym ktoś zaraz wręczy słuszny kawałek czekoladowego ciasta. Ok. Ja też taką radość miałem w oczach.

 

Tak jak niespodziewanie sypnęło śniegiem, tak i ja spontanicznie podjąlem decyzje o weekendowym wyjeździe do Jakuszyc. Takiego zaprosznie nie można odrzucić. Styczniowy długi weekend, piękna zima i już na starcie pierwsze problemy. Znalezienie noclegu. W samych Jakuszycach – niemożliwe. W Szklarskiej Porębie – wszystko zajęte, lub strach jechać  w  takie nieznane i za taką cenę. Ostatecznie udaje się znaleźć nocleg w pobliskich Cieplicach. I jak się okazuje, wybór bardzo dobry. Cicho, spokojnie, dobre jedzenie a i do Jakuszyc dociera się bardzo szybko i sprawnie.

Właśnie. Jechać z Krakowa do Jakuszyc na trzy dni biegowego szaleństwa? Tak, zdecydowanie warto. W tym podejściu nie jestem pewnie sam. Już po wieździe do Jakuszyc miałem wrażenie, że biegi narciarskie są naszym sportem narodowym. Parkingi wypchane samochodami prawie do ostatniego miejsca, a na polanie gęsto od narciarzy, którym jak widać nie przeszkadzał ani 13.sto stopniowy mróz ani wiejący wiatr, który może i nawet podwajał odczuwalną temperaturę. I cały czas padający śnieg. Czapki z głów przed Stowarzyszeniem Biegu Piastów, które zasypane trasy doprowadziło do stanu prawie, że idealnego.

 

Weekendowe bieganie rozpoczynamy od Duktów i Drogi na Kopalnię – tak, dokładnie tej o dostęp do której walczyliśmy razem z Czytelnikami Skipola. Na trasie wielu biegaczy. Tych bardziej ambitnych sunących do przodu i tych, dla których to pierwsze spotkania z nartami biegowymi. Tych ostatnich podziwiam najbardziej, bo przy siarczystym mrozie pewnie nie ubrałbym po raz pierwszy nart na nogi, a delektowałbym się smakiem piwa w Szklarskiej Porębie. Rozgrzanie sie zajęlo dobre 15 minut. Wtedy bieganie stało się na prawde przyjemne. A im dalej w las, tym mniej biegaczy na trasie. Niespełna dwudziestokilometrowa pętla zamyka się na Polanie Jakuszyckiej i pierwszy rekonesans z trasami mamy za sobą. W sobotę przyjdzie czas na więcej. Zanim jednak dotarlismy do hotelu – jak mawia się na obozach i koloniach - spotkanie z ciekawą osobą. Ba, trzykrotna medalistką olimpijska i mistrzynią świata i Europy w kajakarstwie Beatą Mikołajczyk (na zdjęciu poniżej z autorem - przyp.redakcji). Ileż ta dziewczyna ma energii! Ile pasji w tym co robi, a jednocześnie twardego stąpania po ziemi. Jednak przedstawiciele sportów wytrzymałościowych mają w sobie to coś ;-)

 

zakrzewski

 

W drugim dniu (sobota) inicjator wyprawy Bartek wystartował w Memoriale im. Purzyckiego ( o czym w innym tekście jutro), gdzie zajął miejsce na podium, miałem czas by spokojnie potrenować. Zostawiłem więc zatłoczoną Polanę Jakuszycką i toczące się zawody Enervit i wspomniany memorial i ruszyłem w stronę schroniska Orle. Po drodze... korki jak na Zakopiance. Mnóstwo biegaczy. Rekreacyjna trasa idealna dla początkujacych biegaczy przyciągała, jak magnes. Docieram do schroniska i ruszam dalej. „Pod prąd” trasy 50km Biegu Piastów, która w tym kierunku idealnie nadaje sie do treningu kroku z odbicia. Po dotarciu do Rozdroża postanawiam pokonać  przebiegnieta trasę z powrotem. Dla odmiany: pchanie i jednokrok. Oj trzeba wzmacniać obrecz barkową przed Biegiem Piastów J

Sobota nie mogła zakończyć się jednym treningiem. Po chwili odpoczynku, szybka zmiana ciuchów i ruszamy na trasę. Przyznaje, kilka fragmentów tras, które pokonywałem są mi do dziś nieznane z nazwy. Dobrze więc, że wszystko skonczyło się na Samolocie. Wiem, gdzie jestem – pomyślalem z radością. Wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa. Zjazd do Polany Jakuszyckiej przy zapadającym zmroku – fakt, może nie bylo to najmądrzejsze tak daleko zapuszczać się w nieznane o tej godzinie, ale przede wszystkim już na dużym głodzie węglowodanowym. Pamiętajcie o żelach, czy batonach energetycznych na wyprawach na biegówkach! Trasy juz pawie puste, my też dążymy do celu. A liczba dnia to 44... Wrzucone do bagaznika ciuchy z pierwszego treningu przez półtorej godziny zdąrzyly zamaznąć na przysłowiową kość. To był dobrze wykorzystany dzień i ogromna cegiełka w drodze do sportowych celów.

 

Niedziela byla ostatnią okazją do oddychania świeżym górskim powietrzem w najbliższych dniach. Oby nie tygodniach. Jest przyjemnie ciepło – pomyslałem szykując się do ostatniego dnia treningu, gdy termometr wskazywał -8 stopni. Szybkie bieganie i powrót do Krakowa. Czas nagli, wiec najlepiej biegać zespołowo. Na trasach już nieco mniej turystów – a przynajmniej o poranku. Momentami trasy prawie, że dziewicze –mkniemy więc po swieżo założonych torach. Jak w bajce! Niestety wszystko co dobre, szybko sie kończy. No, może zima tak szybko sie nie skończy J I nawet trasa Jakuszyce – Kraków mija dosyć szybko. Przynajmniej z perspektywy pasażera. Wypełniona dyskusjami o sporcie, planach startowych, treningowych i wielu innych sprawach.

Wyjazd na weekendowe bieganie okazał sie strzałem w przysłowiową dziesiątke. I nie zmieni tego fakt, ze dużo bliżej Krakowa były trasy, które niezwykle lubię. W Jakuszych było wszak dużo cieplej J Było też ponad 50km przygotowanych tras biegowych. Było mnóstwo narciarskich znajomych, nowych odkryć  i przede wszystkim cieżkiej, ale jakże przyjemnej sportowej aktywności.

 

Krzysiek Zakrzewski

 

Autor relacji to pasjonat sportu i Skandynawii. Siedmiokrotny maratończyk, miłośnik biegów długich i nart biegowych, rozwijający swoją przyjaźń z nartorolkami. Dwukrotnie startował w Biegu Piastów na dystansie 50km. Dołączył w tym sezonie do Skipol.pl Teamu. Obecnie przygotowuje się do trzeciego startu na 50km podczas festiwalu Biegu Piastów oraz DolomitenLauf.