Cześć! Otwieram oczy i patrzę na zegarek. 7.30 – poleżałbym jeszcze. Dobra 10 min i trzeba powiedzieć swojemu ciału, że ma się budzić do życia. Przecież kolejny start już za 6 dni. W Kuusamo będzie godzina przesunięta do przodu to trzeba się przyzwyczaić. Start o podobnej porze to jak w Bruksvallarnie to i śniadanie trzeba ustawić tak samo. Za oknem znowu sypie. Pięknie się rozkręciła zima w tym roku w Skandynawii.
Wstaję zmęczony po wczorajszym bieganiu i wieczornej saunie. Musiałem się relaksować, ponieważ sprint ze wszystkich konkurencji daje najwięcej emocji i adrenaliny. Przez 3 godziny musisz utrzymać organizm w stanie pobudzenia, a jak zawody się kończą i wszystko mija - czujesz się jak po przebiegnięciu 50 km. Podsumowując zrobiłem koło 10 km z rozgrzewką:). Takie życie sprintera. Analiza startów już zrobiona w głowie. Ok, poszło dobrze, ale nie wygrałem. Czego ja się bałem w tym finale? Przecież powinienem jechać po swoje, a nie czekać na reakcję przeciwników. „Głowa” – trzeba wyzbyć się tego respektu dla przeciwników. Dynamika dość dobra. Przygotowany jestem, to muszę biegać po swoje.
Start na dystansie porządny. Bez rewelacji, ale na swoim poziomie. Trochę się obawiałem, bo trasa tutaj była bardzo niepozorna, ale w nogach potrafiła zostawić ślad. Najważniejsze, że równo rozłożyłem siły. Chyba pomogło spokojne podejście. W tym roku jakoś staram się tonować emocję. Choć i tak na końcówce waga i mięśnie dawały mi się we znaki. Grawitacji nie da się oszukać niestety. Szkoda, że chłopakom nie poszło tak jak powinno. Dziwna sytuacja, bo przed zawodami na sprawdzianie wlali mi prawie minutę. Może właściwie nie zdążyli się zregenerować. Mam nadzieję, że teraz dla nich będzie już tylko lepiej.
Wstaje i idę na śniadanie. Nie mam wielkiego apetytu, za to wczoraj wieczorem mógłbym zjeść tony słodkiego. Mięśnie domagały się uzupełnienia glikogenu, ale w planie suplementacji nie ma czekolady w rozpisce. Musi wystarczyć 1g na 1 kg węglowodanów rozpuszczonych w 700 ml wody. A od dzisiaj znowu lekkie ograniczenia z cukrem. No, ale chyba tost z rana to nie przestępstwo. Jednak z dietą pilnować się trzeba. W końcu to też element regeneracji. Poszedłbym na narty tak dla rozluźnienia. Chyba mam tak jak Justyna Kowalczyk, że lubię sobie pobiegać w samotności i zostawić cały świat za sobą.
Dekoracja sprintów stylem klasycznym Bruksvallsloppet 2016 (Szwecja), Maciek trzeci z lewej
Dzisiaj jednak nie ma takiej możliwości, bo serwis z całym sprzętem wyruszył o 4 rano w podróż do Finlandii. 1000 km to trochę jazdy. Tym bardziej jak znowu sypie. 14 godzin kołatania w busie. Nie mają tez lekkiego życia. Przy kawie rozmyślam, co zrobię z dzisiejszym dniem. Najpierw chwila na książkę. Potem trzeba pozałatwiać sprawy przy użyciu komputera. No tak mam jeszcze pranie do zebrania. Poza tym to tylko leżenie. Poniedziałek to dla sportowca taka niedziela.
Miłej pracy życzę wszystkim, a ja idę odpoczywać...
Maciej Staręga
więcej wpisów na blogu Maćka TUTAJ