staręga maciej

Ostatni czas w moim życiu był dość intensywny. Treningi zajmują oczywiście większą część każdego dnia, jednak poza sportem toczy się normalne życia. Na początku lipca kończyłem, a potem obroniłem pracę magisterską. Udało się i mogę oficjalnie napisać, że jestem magistrem Wychowania Fizycznego.

 

Z tematem nie szalałem i żadnej „Ameryki” nie odkryłem. Prosta analiza sezonów – Olimpijskiego i Mistrzostw Świata w moim wykonaniu. Szczerze mogę napisać, że subiektywne odczucia były zgoła odmienne, gdy kończyłem oba sezony i zupełnie inne, kiedy przeanalizowałem wszystkie dane i wyniki. Po roku z Igrzyskami Olimpijskimi w Soczi byłem niezwykle zadowolony z przebiegu całego sezonu. Mimo, że na głównej imprezie miałem trochę pecha i rezultat wynikowy był w sumie słaby, to jednak w przekroju całego sezonu moja dyspozycja była równa i na dość wysokim poziomie. Po sezonie z Mistrzostwami Świata w Falun czułem wielki niedosyt. Myślałem, że sezon mi nie wyszedł. Jednak, gdy już na chłodno pisałem pracę i analizowałem wyniki, stwierdziłem, że nie było tak źle. Życiowy wynik w Val Mustair z 7 miejscem w sprincie plus 8 miejsce na MŚ w team sprincie z Maćkiem Kreczmerem. Zarysowało mi się wtedy pewne podsumowanie, że czasami możesz mieć bardzo dobry i równy sezon biegając cały czas w okolicach 15 i 10 miejsca, ale niekiedy jeden wynik w teoretycznie słabszym roku przyćmiewa wszystko inne. W sporcie nieraz tak przecież jest, że może nic się nie układać przez cały sezon, ale przyjdzie ta jedna chwila w odpowiednim momencie i zrobimy ten wymarzony wynik, który wynagradza całą pracę i daje spełnienie. Podobną sytuację miałem w minionym sezonie, a kto wie, co przyniesie przyszłość?

 

             Myślę, że okras studiów był bardzo pozytywnym czasem dla mnie. Poznałem wielu ciekawych ludzi, naczekałem się w kolejkach pod dziekanatami i pokojami wykładowców, nauczyłem się nowych umiejętności, nie tylko tych związanych z kształceniem i wychowywaniem młodzieży, ale także tych życiowych. Teraz wiem np. jak zrobić alko-arbuza, zjechać na linie z 5 piętra, jak rozmrażać i gotować pierogi. Wiem, że da się spać w skarpetach i założonych na to japonkach oraz jaką ilość rakii jest w stanie spożyć królik. Dowiedziałem się również, że 50 osób na 40 m2 to duża liczba, jak smakuje basen o 6.30 Rano po studenckiej środzie i jajecznica posypana bazylią i oregano. Zaliczyłem także wiele udanych studenckich imprez oraz mieszkałem w różnych ciekawych mieszkaniach. Dużo się działo, dużo się zmieniało, ale trwała przyjaźń. Za to wspólne studiowanie, przeżywanie, zaliczanie i wspólną obronę dziękuje. Przyjaźń to ta najcenniejsza wartość, którą wyniosłem ze studiów wraz z dyplomem.

 

            Kończy się pewien etap, ale to nie koniec studiów w moim wykonaniu. W sumie mogę napisać, że w tym roku podjąłem się ukończenia drugiego kierunku na Katowickim AWFie. Wybór padł na „Zarządzanie organizacjami sportowymi i turystycznymi”. Dlaczego poszedłem właśnie w tym kierunku? Otóż po ewentualnym bliższym lub dalszym rozbracie z zawodowstwem, chciałbym dalej być blisko nart oraz sportu i może działać w jakieś organizacji, gdzie mógłbym pomagać młodym sportowcom spełniać ich marzenia.

 

            Teraz czas na pracowite wakacje. Z obrony prosto na obóz do Zieleńca, 3 dni przerwy i wylot do Norwegii na Blink Festival, a po przylocie jazda do Raubicz – sprawdzić jak to jest na tej Białorusi.

 

Pozdrowienia i udanych wakacji

 

Maciek

 

P.S. Mam nadzieję, że nikogo nie zgorszy mój wpis i że, czytając ten artykuł na wielu twarzach zagości uśmiech. Sportowiec poza sportem jest też przecież człowiekiem.