Weekend majowy za nami. Pewnie każdy z Was w tym czasie uciekł od codziennych obowiązków, żeby chwile odpocząć i nabrać sił na kolejne dni pracy. Dla mnie majówka to takie skrócone wakacje, więc zazwyczaj gdzieś wyjeżdżam.
W tym roku rodzinnie wybraliśmy się do Wilna. Pierwszy raz dane mi było zwiedzać to miasto i muszę powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Przede wszystkim ze względu na niesamowite historyczne piękno togo miejsca. Niezliczona ilość cudownie zdobionych kościołów, budowanych jako wyraz majętności magnatów. Wspaniała starówka, z licznymi urokliwymi uliczkami, w których kryją się ciekawe puby i restauracje. Jednak Wilno to też Polskość. Miejsce pobytu wielu Polskich królów i miasto najbliższe sercu Adama Mickiewicza, który właśnie tu studiował, pracował, tworzył, prosił o uzdrowienie, a nawet był przetrzymywany.
I mimo, iż wydaję się, że w obecnych czasach relacje Polski i Litwy są bardzo odległe, to właśnie tu w Wilnie jest zupełnie odwrotnie. Akurat wracając spod ołtarza Matki Boskiej Ostrobramskiej natrafiliśmy na pierwszomajowy pochód. Licząca kilka tysięcy osób kolumna w 90% była biało-czerwona i mogę śmiało powiedzieć, że w tym czasie Wilno było najbardziej polskim miastem. Ta manifestacja, reprezentowanie narodowych symboli i podkreślenie naszej wspólnej historii to piękna sprawa. My też jako sportowcy na zawodach walczymy nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim po to, by właśnie pokazać wartość naszego narodu. Może sport nie da nam takiej majętności, żebyśmy mogli wybudować sobie pomnik lub kościół, nie mniej jednak swoją pracą, postawą i wynikami możemy napisać nową historię i podkreślić naszą Polskość.
Weekend majowy się kończy. Kończy się też mój okres roztrenowania i odpoczynku po sezonie. Czas wracać do pracy, do treningowego reżimu. Trzeba zacisnąć zęby i zacząć przyzwyczajać swój organizm do bólu i wysiłku, bo przecież medale same na szyi nie zawisną...
Maciej Staręga
Inne wpisy Maćka znajdziecie TUTAJ