
Kwiecień to niby okres roztrenowania. Po trudach sezonu, nieustannym ściganiu, po wielu morderczych startach i ciężkich treningach przychodzi czas w życiu sportowca na okres pozornego spokoju, czas na chwilę wakacji. Ma to być też okres regeneracji, odnowy biologicznej, zadbania o swój organizm i przywrócenie go do życia, tak żeby przygotować się na kolejny cykl sezonowej pracy. Czy rzeczywiście jest tak sielsko jak się wydaję? Oto jak to się odbywa u mnie.
Gdy kończą się starty większość zawodników myśli o wakacjach i tak jest też w moim przypadku. Zazwyczaj organizuję jakiś krótki tygodniowy urlop w ciepłym miejscu, bo przecież po „mrozach” zimy trzeba wygrzać trochę swoje kości. Po takim okresie rozprężenia trzeba wrócić na studia i nadrobić zaległości. Łatwo nie jest, gdy w dwa miesiące trzeba zaliczyć od 25 do 30 przedmiotów. Na pewno przydaje się tu dobra organizacja czasu, bo poza nauką mam jeszcze masę innych aktywności. Niekiedy trafi się impreza, najczęściej w gronie „zimowców”, którzy tak jak ja zaczęli posezonowe studiowanie. Poza tym znajduję czas na piłkę z chłopakami, na wspinaczkę, którą bardzo lubię, na spotkania i te zawodowe, i te przyjacielskie. Gdy jest jeszcze śnieg uciekam na weekendy w góry na skitoury. Ten sport daje mi ogromną satysfakcję i jest to najlepsza regeneracja dla mojej psychiki.
Oprócz tego wiosną trzeba zrobić porządek ze swoim ciałem. Odnowa biologiczna, czy tak zwany obóz regeneracyjny to obowiązkowy punkt w moim kalendarzu. Organizm jest moim narzędziem pracy i tak jak każda rzecz przy dłuższym eksploatowaniu – zużywa się. Aby nie przestało działać właściwie trzeba je naprawiać i odnawiać. Kąpiele solankowe, okłady borowinowe, masaże wodne, krioterapia, sauna, masaże to wszystko i jeszcze wiele innych rzeczy pomaga mi w posezonowej regeneracji i rewitalizacji. Oczywiście zabiegi te wymagają poświęcenia chwili czasu. Trzeba więc umiejętnie wpleść je w swój plan obowiązków.
Do tego trzeba dodać treningi. Oczywiście nie są to ciężkie wysiłki, a raczej podtrzymanie aktywności. Jakiś godzinny cross, basen, spokojny rower, zajęcia na siłowni, ale na pewno nie nartorolki. Trzeba zmienić trochę rodzaj pracy, odciążyć i wzmocnić stawy. Posezonowe dni wcale nie są więc takie sielskie. Gimnastyki przy tylu sprawach jest jak widać sporo, ale jakoś lubię ten zwariowany okres.
Nie wspomniałem jeszcze o jednej sprawie. Wiosna to także porządki w kadrowe. Ustalanie grup szkoleniowych, współpracy z trenerami, planu zgrupowań i tym podobnych rzeczy. Oczywiście będąc zawodnikiem jestem blisko tych spraw, więc w jakiś sposób też jestem też w to zaangażowany i tu moje małe spostrzeżenie: decyzje podejmowane w tym czasie przez władzę powinny służyć budowaniu jakiegoś systemu, rozwoju i ulepszaniu polskiego narciarstwa. Jednak jak to zwykle bywa, bardziej liczy się w tym wypadku kolesiostwo i dbanie o własne etaty niż dobro i zdanie zawodników. Taki niestety mamy klimat...
PS Może bardziej zamiast robić porządki w kadrach przydałoby się zrobić porządki w związku?
Maciej Staręga