maciej staręga

To już ponad dziewięć lat naszej portalowej współpracy z Maciejem Staręgą. Czy wtedy w 2008 roku wiedzieliśmy, że szykuje nam się biegacz na finały sprintów, czy mogliśmy przewidzieć, że Maciek będzie regularnie zdobywał sprinterskie punkty Pucharu Świata? Podejrzewam, że wtedy było to bardziej w sferze marzeń, jednak każdy kibic biegów narciarskich w Polsce po cichutku na to liczył. Tym bardziej cieszy nas, że od dzisiaj regularnie co dwa tygodnie będziemy mogli gościć felietony Maćka na naszym portalu. Przedstawiamy podsumowanie sezonu 2015/16 Macieja Staręgi, piórem. Zapraszamy do lektury i czekamy na Wasze komentarze i pytania.

 

Czas szybko leci. W pamięci nie zatarł się jeszcze ślad po cudownym zgrupowaniu w Maso Corto,a w zasadzie już jesteśmy po sezonie. Za oknem ponad 20 stopni, więc większość z nas myśli już wiosennych aktywnościach. Ja jednak zostanę jeszcze w temacie zimy z dwóch względów. Po pierwsze, nie zakończyłem jeszcze sezonu, gdyż od 7 do 10 kwietnia czekają mnie starty w zawodach FIS w Bruksvallarnie. Po drugie zaś w artykule chciałbym się podzielić moją subiektywną oceną sezonu.

 

O zawodach w Szwecji nie będę się rozpisywał. Chciałem przedłużyć sezon startowy i spróbować odstawić narty nieco później niż zwykle. Nie sądzę, aby to miało jakiś znaczący wpływ na moje przygotowania do kolejnej zimy, ale zawsze to parę dni na deskach więcej. Oprócz tego starty to rywalizacja, a więc będę musiał wykrzesać z organizmu więcej sił, mimo iż człowiek myśli już o wakacjach. Zobaczymy co uda się zdziałać na szwedzkim gruncie, bo jednak od zakończenia Mistrzostw Polski kontakt z nartami miałem sporadyczny.

 

Przejdźmy jednak do kwestii dla mnie istotniejszej, a więc mojej oceny sezonu. Piszę o tym już teraz nie czekając na rezultaty z Bruksvallarny, bo w zasadzie zawody te są na dobitkę i jak pisałem wcześniej bez żadnego przygotowania. Nie będą więc miały jakieś znaczenia odnośnie całego sezonu. Odnosząc się do liczb, statystyczne podsumowanie mówi, że:

 

- 7 razy plasowałem się w czołowej „30-stce” w sprincie. Raz w finale, raz w półfinale i 5 razy w odpadałem w ćwierćfinale – najwięcej spośród wszystkich moich sezonów

- zdobyłem 91 ptk. w Pucharze Świata – o 10 więcej niż rok wcześniej i o 12 mniej niż w sezonie olimpijskim.

- Zająłem 29 miejsce w klasyfikacji końcowej PŚ w sprincie (31 w 2015r., i 23 w 2014r.)

- W klasyfikacji generalnej uplasowałem się na 65 pozycji (70 w 2015r., i 59 w 2014r.)

- FIS punkty w sprincie utrzymałem na względnie podobnym poziomie w sprincie 32.79, gdzie najlepsze w 2014r. - 26.98. W dystansie dość mocno wzrosły do 81.87. (najlepsze 52.47)

 

Gdybym miał określić minioną zimę w skali oceniania szkolnego od 1 do 6 wystawiłbym sobie notę 4-. Jakbym miał opisać w jednym zdaniu, to przychodzi mi do głowy takie stwierdzenie. „Wykonałem założone przed sezonem cele, ale nie wykorzystałem w pełni swojego potencjału”. Dlaczego akurat tak? Zaczynając pracę wraz z trenerem Petraskiem określiliśmy nasze 3 główne założenia:

 

1. Osiągnięcie finału w sprincie

2. Poprawa sprintu klasycznego

3. Zakończenie sezonu w czołowej 30 klasyfikacji sprinterskiej.

 

Wszystkie te cele udało mi się zrealizować. Byłem piąty w finale sprintu w Quebec, zdobywałem punkty w trzech sprintach klasykiem i uplasowałem się na 29 miejscu w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata w sprincie. Dodatkowo udało poczynić się delikatny postęp w biegach dystansowych, szczególnie jeżeli chodzi o zajmowane miejsca.

 

Co więc było nie tak? Przede wszystkim delikatny regres jeżeli chodzi o technikę dowolną. W sprincie brakowało mi mocy na finiszu. To co w poprzednich sezonach było moją mocną stroną, tej zimy gdzieś się ulotniło. W 3 sprintach tym stylem nie przebrnąłem nawet kwalifikacji, co w poprzednich dwóch sezonach było nie do pomyślenia. Oprócz zgubienia dynamiki, wpływ na taki stan rzeczy miał również fakt wzrostu konkurencji. Coraz więcej młodych zdolnych chłopaków ma chrapkę na bieganie w ćwierćfinałach sprintu. Trzeba się więc rozwijać, poprawiać i kroczyć do przodu, a nie w tył. Myślę, że wiem, gdzie popełniłem błąd i w czym tkwi problem. Postaram się wrócić do swojej dynamiki i normalnej dyspozycji w sprincie łyżwą, ponieważ w tej konkurencji mogę osiągać największe sukcesy.

 

Podobnie jak w sprincie rzecz się miała w biegach dystansowych techniką dowolną. Nie miałem mocy, siły i wytrzymałości. Poza tym wielkie rozczarowanie przyniosły mi biegi na wystrzałach w sztafecie, mimo iż biegałem wtedy klasykiem. Nie mam pojęcia dlaczego tak słabo się tam prezentowałem. Może w Novym Meście była to też kwestia nart, ale na trasie w Lillehammer po prostu umarłem.

 

Przy niespełnionych oczekiwaniach i dużej ambicji w trakcie sezonu dopadł mnie również duży problem psychiczny. Nie mogłem spać przed ważnymi startami. Do końca nie wiem z czego to wynikało, ale pewnie czynników było parę. Stres, zmęczenie, zatracenie pewności siebie. Ciężko było wrócić z takiego dołka, dlatego tym bardziej się cieszę, że udało mi się odzyskać radość z biegania i osiągnąć wspaniały wynik w końcówce sezonu.

 

Jak więc widać mam za sobą dużo przeżyć, wiele nowych doświadczeń i myślę, że dzięki temu będę mógł się rozwijać i być jeszcze lepszym zawodnikiem w następnych sezonach. Jednak najważniejszym dla mnie aspektem jest czerpanie radości z tego co robię i dzielenie się nią z Wami.  Tego się będę trzymał, bo uśmiech pomaga.

 

PS Zgodnie z prośbą, w następnej notatce opiszę jak ja jako sportowiec dbam o odpoczynek po sezonie. Co jest dobre dla mojego ciała, a co dla ducha.

 

Pozdrawiam, Maciej Staręga