Tytuł myślę odpowiedni w świetle ostatnich wydarzeń. Widać, że narciarstwo klasyczne (biegi, kombinacja i skoki) w Polsce wreszcie ruszyło do przodu. Aż nie wiem od czego zacząć – sukces Adama Cieślara i bardzo dobre wyniki biegaczy na Uniwersjadzie, wygrana Kamila Stocha i wysoki poziom reszty naszych skoczków w Titisee, niezłe (moim zdaniem) biegi stylem dowolnym w wykonaniu Justyny Kowalczyk w Davos i wreszcie kolejne punkty PŚ dla naszej grupy zdobyte przez Sylwię Jaśkowiec, Agnieszkę Szymańczak i moje.
Jest się z czego cieszyć. Widać, że praca wykonana w czasie ostatnich dwóch lat zaczyna procentować. O to przecież chodzi, żeby podnosić poziom polskiego sportu. Przedstawiłem fakty, które przecież wszyscy znają, a moja spostrzeżenia...?
Davos to dla mnie bardzo fajne i urokliwe miejsce, choć biega się tu ciężko ze względu na wysokość i ostry klimat. Byłem jednak dobrze przygotowany do wczorajszego startu. Znałem trasę z wcześniejszych lat, a poprzedzające zgrupowanie w Lavaze pomogło mi się tu lepiej zaaklimatyzować. Byłem pewny siebie i wiedziałem, że różnice w kwalifikacjach będą minimalne, dlatego trzeba walczyć na każdym centymetrze trasy. Po pierwszym kole wiedziałem, że lekko zbliżyłem się do Harvey-a i to mnie uskrzydliło. Na mecie spojrzałem na wynik i... „Jest! 30-stka osiągnięta. Teraz walczymy dalej”. W sprintach nie ma czasu rozpamiętywać kwalifikacji, gdy wchodzisz dalej od razu wszystkie myśli przekierowujesz na kolejne biegi i ułożenie taktyki.
Jak to jednak bywa nie wszystko da się przewidzieć, a mały błąd na jednym z zakrętów na tak szybkiej trasie wyklucza cię z dalszej rywalizacji. Tak było ze mną, gdyż w ćwierćfinale czułem się mocny. Dobrą pozycje po wyjściu ze startu straciłem na zakręcie po zjeździe, który pokonywałem po wewnętrznej. Niestety przez to po wyjściu na prostą na 2 kółko byłem cały czas zablokowany i nie miałem możliwości wskoczyć na lepsze miejsce przed finiszem. Tam powalczyłem jeszcze z Włochem, ale na doskoczenie do pierwszej dwójki było za późno.
Była to jednak kolejna lekcja i kolejne doświadczenia, które pomagają mi stawać się lepszym zawodnikiem i z tego też bardzo się cieszę. 19 miejsce na pewno świetna sprawa i nie ukrywam, że jestem szczęśliwy, ale apetyt był większy. Może pomału wskoczymy wyżej...
PS. Na co warto zwrócić uwagę, to fakt, że na tym PŚ panowała świetna atmosfera, tworzona także przez bardzo liczną grupę polskich kibiców. Było naprawdę super!!!
Maciej Staręga foto:Paweł Hajda/skipol.pl