Hej, ostatnio nie odzywałem się długo, ale jak to w życiu sportowca bywa na niewiele rzeczy poza tą ukochaną dyscypliną jest czas. Część sezonu już za nami a redakcja skipola poprosiłam mnie o podzielenie się jakimiś informacjami i wrażeniami po tych już w zasadzie dwóch miesiącach startów. Wszystko zaczęło się w Szwecji. Pierwsze starty kontrolne w Bruksvallarnie wypadły dość pozytywnie i w zasadzie na Puchar Świata do Gaelliware jechałem z dość dobrym samopoczuciem. Jednak debiut w takiej imprezie robi na człowieku dość duże wrażenie i myślę, że mój bieg był nieco poniżej możliwości. Oczywiście starałem się walczyć na każdym metrze, a mimo to czułem, że „lecę” tak bez życia, bezpłciowo. Nie wiem dlaczego tak się stało, może rzeczywiście było to działanie jakieś podświadomej tremy, ciężko teraz mi to zdefiniować. Na sztafetach czułem się już nieco lepiej i wynik również był deko lepszy jednak do wysokiej formy było daleko. ( w tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę, że mimo bardzo słabego ogólnego wyniku naszej całej czwórki myślę, że sztafeta męska powinna funkcjonować mam nadzieję, że otrzymamy jeszcze szansę i damy znak iż warto nas wspierać).od red. Jak najbardziej się z Mackiem zgadzamy Kuusamo – piękny ośrodek wokół jednej góry i pierwsze katastrofalnie w moim wypadku zepsute sprinty. Mimo dobrego samopoczucia pod względem techniki porażka (może za bardzo chciałem ), duża dynamika i częstotliwość, ale mało mocy i krótka jazda na narcie. Ostatecznie wracam do pokoju ze zwieszoną głową, totalnie rozbity. Wiedziałem, że musze o wszystkim zapomnieć, bo jutro kolejny start i trzeba udowodnić, że nie odstajemy tak od tych najlepszych. Start na 10km Cl był ciekawy. Wiedziałem, że pół minuty za mną startuje Bauer. Domyślałem się, że idzie mi dosyć dobrze, gdyż kolega z Czech dogonił mnie dopiero na 5 km, a poza tym zdołałem utrzymać się za nim jeszcze kawałek. Miejscowo wynik nie najlepszy, ale starta nie była aż tak duża i FIS- punkty dosyć dobre. Humor trochę więc się poprawił. 15 km następnego dnia była to już walka w zasadzie z własnymi słabościami. Większość z zawodników leciała w grupie a wiadomo, że wtedy biegnie się dużo szybciej i lżej. My natomiast uciekaliśmy przed dublem , udało się, a bieg też oceniam nieźle.