Cześć wszystkim. Właśnie jesteśmy świeżo po startach na OOM. Z mojej strony były to bardzo udane zawody i bardzo się z tego cieszę, ale zacznijmy od początku. Pierwszy dzień startów to sprinty. Szczerze mówiąc bałem się strasznie swojego starcia z kolegami z Polski po niedawnej klęsce na Mistrzostwach Świata. Jednak już po wygranych eliminacjach poczułem się nieco pewniej. Z biegu na bieg maszynka się rozkręcała i w rezultacie udało mi się zwyciężyć. Cieszyłem się bardzo, chociaż czułem, iż moja kondycja fizyczna to nie jest szczyt formy. Postacią dnia został jednak Artur Bobrecki (BOBER), który po pięknej walce odniósł dosyć niespodziewane zwycięstwo w juniorach B. Po pięknych i ciekawych zawodach sprintu trzeba było jechać do pensjonatu i odpocząć trochę przed 20-stką. Nasz bieg przebierany rozpoczął się po startach klasykiem juniorów B. Na pierwszym okrążeniu tempo dyktował Przemek Pastor. Potem jednak wziąłem sprawy w swoje ręce. Po dwóch kółkach została nas trójka (ja, Marcin Rzeszótko i Sebuś Gazurek). Zmieniając się na prowadzeniu i pracując razem oddalaliśmy się od reszty aby rozegrać bieg miedzy sobą. Kończymy czwarte okrążenie stylem klasycznym. Wbiegamy na stadion a tu ku naszemu zdziwieni przelotówka do strefy zmiany nart zagrodzona. Mimo to wbiegamy do strefy i zaczynamy zmianę nart. W tym momencie zagubiony w rozmyślaniach sędzia woła abyśmy biegli jeszcze jedno okrążenie. Wiedzieliśmy, że „dycha” jest już za nami odkrzyknęliśmy więc, że cztery okrążenia mamy za sobą i pobiegliśmy nie zważając na sędziów ( Po biegu dostaliśmy pochwałę od delegat technicznej ze „trzeźwość umysłu” ;)). Przez trzy kolejne okrążenia na łyżwie trochę się „czarowaliśmy”. Pod koniec przedostatniego kółka chłopaki zostali nieco na zjeździe. Postanowiłem zaatakować. Ucieczka powiodła się i do mety dojechałem z 20 sekundową przewagą nad następnym. Moje odczucia podczas biegu – klasyk biegło się świetnie. Spokojnie i na luzie. Styl dowolny dał mi w kość. Czułem się nieco zmęczony i ociężały, ale zwycięstwo było i radość także. Po morderczym biegu nastąpił okres przerwy i nieco rozrywki należało włączyć do harmonogramu dnia wolnego. Nazajutrz jednak odbyły się starty stylem dowolnym. Udało mi się odnieść kolejne zwycięstwo i myślę, że to był najlepszy bieg w moim wykonaniu podczas Olimpiady. Ostatni dzień to sztafety sprinterskie na dokładkę. W naszej kategorii wygrali faworyci z AZSu AWFu Kraków Zakopane. Ja wraz z moim kompanem Maćkiem Skupem wydarliśmy jeszcze srebro i właśnie z tego miejsca pragnę podziękować swojemu koledze za ofiarną walkę do końca, gdyż wiem jak wiele z siebie dał. Najciekawsza rywalizacja odbywała się tego dnia u juniorek B i juniorach B. Naprawdę było na co popatrzeć. Na koniec kilka spostrzeżeń z mojej strony odnośnie Olimpiady: 1. Wspaniała postawa Artura Bobreckiego w sprincie 2. Piękne starty w wykonaniu Sławka Szczeciny, który zgarnął cztery medale w tym 3 złota 3. Niesamowita walka w juniorkach B, gdzie zacięte boje prowadzą między sobą Magdalena Kozielska i Ewelina Marcisz, które kolejnymi startami nakręcają się wzajemnie. 4. Justyna Mordarska trzykrotna zwyciężczyni wśród juniorek A