starega

Niedawno zakończyliśmy ostatnie zawody w sezonie zimowym. Sześć miesięcy przygotowań, a następnie pięć miesięcy ścigania i kolejny rok za nami. Każdy sezon jest inny i po każdym mamy inne odczucia. Jakie więc towarzyszą mi po zimie 2016/2017?

 

Głównie pozytywne, radość, spełnienie, satysfakcja i ogromna motywacja do dalszej pracy. Był to końcu najlepszy sezon w mojej dotychczasowej karierze. Największa liczba zdobytych punktów w Pucharze Świata oraz najwyższe miejsca w klasyfikacjach końcowych PŚ od początku mojej przygody z zawodowym narciarstwem. Do tego 8 miejsce na Mistrzostwach Świata Seniorów, czyli w końcu duży wynik indywidualny na głównej imprezie. To, czego do tej pory cały czas brakowało w moim wynikowym CV. Poza tym równa i stabilna forma przez większość sezonu. Jest się, z czego cieszyć, ale też trzeba przeanalizować te gorsze starty, wyciągnąć wnioski i wyeliminować błędy.

Pierwsze 3 tygodnie w Pucharze Świata były dla nas ciężkie. Dyspozycja była daleka od dobrej, ale to pewnie, dlatego, że wykonaliśmy bardzo dużą pracę na lodowcu i po prostu potrzebowaliśmy czasu oraz startów, żeby dojść do formy. Wiemy też, że trening, który realizowaliśmy w okresie przygotowawczym, bardziej sprawdzał się pod kątem biegów sprinterski. Dlatego na przyszły rok indywidualizacja w naszej grupie powinna być większa. Mnie przyda się praca nad wytrzymałością, bo ten rok, jeżeli chodzi o biegi na dystansie był dla mnie bardzo przeciętny, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Najbardziej jednak cieszę się z tego, że mój plan przygotowań do Lahti wypalił i w końcu najwyższa forma przyszła w najważniejszym dniu. Na Mistrzostwach miałem chrapkę na finał. Jednak bieg nie do końca się poukładał. W półfinale, nie wyszło, ale i tak zrobiłem swoje i należy się cieszyć, bo tak w zasadzie mogłem skończyć te zawody na ćwierćfinale. Na zakręcie przed prostą finiszową złamano mi kijka, Co prawda przy samym koszyku, ale w zasadzie finiszowałem z 5 cm niższym i naruszonym kijkiem. Nie wiem jak ja to zrobiłem, że jeszcze byłem drugi i dostałem się dalej pokonując tak mocnego w tym sezonie Lucasa Chanavata. Chyba po prostu mentalnie byłem tak nastawiony na walkę, że nic nie było w stanie mnie powstrzymać. To piękne uczucie jak po latach ciężkiej pracy osiągasz tak dobry wynik i życzę tego każdemu sportowcowi. Wtedy wszystkie niepowodzenia i złe chwile znikają, a radość i motywacja do dalszej pracy są jeszcze większe.

 

        Ogólnie trzeba podkreślić, że miniona zima była dość dobra dla polskich biegów narciarskich. Nie będę może się rozpisywał w wynikach i osiągnięciach personalnie, ale w mojej opinii był to sezon na duży plus. Dodatkowo fajna zima w Polsce pozwoliła rozwinąć się młodym zawodnikom. Szkoda tylko, że nie dano im szansy rywalizacji ze światem, chociażby na EYOWF-ach w Turcji. Jednak, czasem lepiej dmuchać na zimne, a kariera tych młodych ludzi dopiero się zaczyna. Niech trenują cierpliwie i mają z tego radość, bo to najważniejsze w sporcie, a wyniki przyjdą same. Ja trzymam za nich mocno kciuki i dopinguje do dalszej pracy.

 

        Jak już piszę o przyszłości to muszę wspomnieć o projekcie, który realizujemy z chłopakami z kadry. Jak już mogliście przeczytać, żeby dalej się rozwijać chcemy wyjechać trenować do Norwegii. Nie jest to projekt związku, ale PZN nas w tym wspiera. To nasza własna inicjatywa. Chcemy tam wyjechać i spróbować, bo widzimy, jaki progres zanotowali Brytyjczycy. Tak samo Amerykanki, które dzięki wspólnym treningom z Norweżkami są teraz jedną z silniejszych ekip na świecie. Poza tym to nie ma być coś na zasadzie, że zbieramy fundusze, wyjeżdżamy i słuch o nas zaginie. Chcemy zdawać relacje z tego jak tam żyjemy i trenujemy. Poza tym pragniemy pokazać ludziom, że jak się ma ambicję, chęci i jest się w pełni zaangażowanym to można znaleźć różne drogi do realizacji swoich celów i marzeń.

 

Ale teraz czas na chwilę odpoczynku – relaks czas zacząć....

 

Maciek

foto.archiwum autora

 

od redakcji:

o norweskim projekcie naszej kadry biegaczy możecie przeczytać w artykule poniżej