
Dziś w Norwegii rusza międzynarodowy obóz szkoleniowo-integracyjny dla biegaczy z trzech kontynentów. Drugi raz z rzędu Polacy nie chcą uczyć się od najlepszych.
Drugi rok z rzędu Statoil organizuje na południu Norwegii obóz szkoleniowy dla młodzieży z całego świata. Przyszli mistrzowie między 10 a 17 sierpnia spotkają się w Oslo i Sjusjøen, by wspólnie wspiąć się na wyższy poziom sportowy. Niestety, wśród reprezentantów z dziewięciu krajów ponownie zabrakło biało-czerwonych.
Inspiracja do treningu
„Heroes of tomorrow” (ang. bohaterowie jutra), czyli inicjatywa tamtejszej sieci paliwowej oraz Norweskiej Federacji Narciarskiej skupi wokół siebie 76 biegaczy z roczników 1997 i 1998. Ci po naukę – oprócz z Kraju Wikingów – przyjadą z Austrii, Czech, Estonii, Włoch, Wielkiej Brytanii, Słowenii, USA, a nawet Litwy czy Korei Południowej.
Obecni tam sportowcy przez tydzień będą czerpali wzorce treningowe od gwiazd takich jak m.in. Astrid Jacobsen i Sondre Turvoll Fossli. Oczywiście oprócz nich kadrę stworzy szereg innych specjalistów. Nie tylko z Norwegii, bo w 2015 roku w sztabie był np. mistrz świata z Val di Fiemme Martin Koukal. Tak, by światowe narciarstwo biegowe rozwijać jak najbardziej kompleksowo, by każdy mógł wyciągnąć coś dla siebie. A co jest w planie? Program wypełniony jest różnorodnie: od zajęć terenowych, przez doskonalenie biegu na nartorolkach, wspinaczkę i zajęcia w siłowni, aż po warsztaty na temat sfery mentalnej sportu. Oczywiście przez tydzień żaden z uczestników nie stanie się nagle mistrzem świata. Rzecz w tym, żeby dzięki takim wyjazdom obudzić w nich motywację do pracy. A to gwarantowane. Jak pisze o obozie oficjalna strona FIS, to „unikalna okazja do dzielenia się wiedzą na płaszczyźnie międzynarodowej”.
W środę w Hamar część uczestników obozu wystąpiła w sprawdzianie "World Junior Meeting", w którym zmierzyła się na nartorolkach na dystansie 16,8 km (juniorzy) oraz 9,6 km (juniorki). Ogółem na starcie widniało ponad 160 nazwisk.
Panie, nie ma takiego kraju jak „Polska”
Każdy, kto chociaż raz obejrzał film „Miś”, pamięta scenę wysłania depeszy do Londynu przez Ryszarda Ochódzkiego. Kasjerka stanowczo stwierdziła, że nie ma takiego miasta i depeszy wysłać nie można. Ryszardem była Norwegia, a Londynem – Polska.
Podobnie jak rok temu, także i tym razem w międzynarodowym obozie nie będzie uczestniczył żaden zawodnik od nas. Minionego lata szef wyszkolenia w PZN Marek Siderek tłumaczył, że do siedziby żadne zaproszenie nie wpłynęło i w Krakowie nikt nic o inicjatywie Skandynawów nie wie. Część środowiska sugerowała, że to nieprawda i - jak potwierdzili to dzisiaj Skipolowi pracownicy Norges Skiforbundet - mieli rację. Co więcej, takie zaproszenie wystosowane było do PZN również i tym razem. "Nikt nie odpowiedział".
Niezależnie od przyczyny, dla której biało-czerwoni imprezę zbyli, sprawa jest poważna. Po pierwsze dlatego, że – patrząc prawdzie w oczy – poziom naszych juniorów jest taki, iż każde wsparcie z zewnątrz, a tym bardziej z Norwegii, jest dla nas na wagę złota. Po drugie – absencja w międzynarodowym gronie sugeruje światu, że Polska biegówki ma w poważaniu. A jeśli ona ma – pomyślą w końcu producenci sprzętu czy włodarze FIS – to i my będziemy ją tam mieli. Jak celnie na Twitterze zauważyła Justyna Kowalczyk: na własne życzenie.
@merkacper za pierwszym razem zapraszali. Nie byliśmy zaiteresowani... W koncu mamy świetnych juniorów.
— Justyna Kowalczyk (@JuiceKowalczyk) 10 sierpnia 2016
Michał Chmielewski
Od redakcji: Niemal dokładnie rok temu pisaliśmy o tej samej sytuacji (w artykule poniżej), jak widać biegi nie są nikomu do szczęścia potrzebne.