kubalonka

Polskie biegi narciarskie mają za sobą bardzo dobry sezon w wydaniu juniorskim i taki sobie w wykonaniu seniorów. Przypomnijmy, że jedyne powody do zadowolenia dały nam w tym sezonie zawodniczki kadry Bajcicak/Kowalczyk które zdobyły ma Mistrzostwach Świata Juniorów i U-23 trzy medale, dwa złote Monika Skinder i Izabela Marcisz i brązowy Karoliny Kalety.

 

I to właściwie jedyne powody do zadowolenia po tym sezonie. Reszta kadr startowała w zawodach i właściwie tyle można o ich występach powiedzieć.

Kadra kobiet prowadzona oficjalnie przez Martina Bajcicaka z asystentką Justyną Kowalczyk zmieni się po tym sezonie.

Newsem dnia naszego internetu była informacja podana przez  Polski Związek Biathlonu o zatrudnieniu Justyny Kowalczyk na stanowisku dyrektora sportowego. I to jest świetna informacja dla Justyny i biathlonu dla biegów niestety nie. Dodatkowo o swojej rezygnacji z współpracy z kadrą kobiet poinformował Trener Aleksander Wierietelny. Czyli z tria Bajcicak/Kowalczyk/Wierietelny pozostał tylko ten pierwszy i pozostaje mieć nadzieję, że Martin zostanie na stanowisku.

 

W kadrze mężczyzn pod wodzą Lukasa Bauera musiało się "podziać" o wiele więcej niż informowały media. Trener z kontraktem do Pekinu (Igrzyska Olimpijskie 2022), mający, w jego opinii, świetne warunki do pracy w Polsce, nagle głośno zastanawia się nad dymisją? Rozumiecie coś z tego?

Nie wiemy i pewnie nie dowiemy się oficjalnie nigdy co w kadrze się podziało, jednak taki ruch wykonuje trener, który albo wątpi w swoje umiejętności, albo ma bunt na pokładzie. Bauer podkreśla w wywiadach, że swojego warsztatu jest pewien, czyli teorytuzując oczywiście, pozostaje nam bunt na pokładzie. I tego już nie rozumiem zupełnie. Po kilku latach mamy trenera z nazwiskiem, trenera, który sam jako zawodnik zdobył trzy medale olimpijskie i dwa medale Mistrzostw Świata, który zdobył Kryształową Kulę za zwycięstwo w Pucharze Świata. Oczywiście malkontenci mogą stwierdzić, że dobry zawodnik niekoniecznie musi być dobrym trenerem, jednak jak pokazał pierwszy sezon (ubiegły) pracy Bauera Czech wie co robi. I tutaj nasuwa się pytanie, czy tylko on, czy zawodnicy także.

Docierają do mnie różne mniej lub bardziej sprawdzone informacje, ale jeżeli chociaż połowa z nich jest prawdziwa to kadrę męską powinniśmy rozwiązać w okamgnieniu i spokojnie czekać parę lat aż dorosną nam juniorzy. Jednak na trochę innych zasadach niż dotychczas. Jakich?

 

Koniec z biurem podróży pod nazwą Polski Związek Narciarski.

PZN tutaj niestety biegi traktuje z przymrużeniem oka. Owszem jest kadra, są pieniądze na jej utrzymanie i to większe niż jeszcze kilka lat temu, nie ma niestety konsekwencji. Czy ktokolwiek słyszał, zeby kiedyś wyrzucono z kadry zawodnika za brak wyników? Ślędzę uważnie nasze biegi od lat i nie pamiętam takiego przypadku. Raz na kilka lat zdarza się odświeżenie kadry, czyli najstarsi zawodnicy zostają wymienieni na młodszych, poczym po kilku latach następuje kolejna zmiana itd itp. W naszej kadrze z wyjątkiem Macieja Staręgi, który często gęsto wchodził do ćwierćfinałów, a nawet półfinałów w sprincie i Dominika Burego, dla którego miejsca w TOP 30 także nie były jakimś wyjątkiem reszta panów trenuje i właściwie tylko to można o nich powiedzieć. Nie ujmuję tutaj pracy wykonanej przez nich przez te wszystkie lata, stawiam pytanie po co?

Po 60 i 70 miejsca w Pucharze Świata, po 40 miejsca odtrąbiane jako sukces w Mistrzostwach Świata? Czy aby na pewno chodzi o to, żeby z pieniędzy podatników fundować wycieczki po świecie zawodnikom, którzy może kiedyś będą wchodzili do TOP 30 Pucharu Świata. Na pewno o to chodzi w wyczynowym sporcie?

Tak niestety mamy od klikunastu lat, jest kadra, są zawodnicy, czasami są nawet wyniki. I wszyscy są zadowoleni. PZN bo nikt nie może powiedzieć, że nie inwestują w biegi, zawodnicy bo mają kilka lat spokoju i życia na koszt PZN. I proszę nie przytaczać mi argumentów, że ciężko trenują, że nie ma ich w domu po kilkaset dni w roku, przecież to jest ich decyzja i ich sposób na życie. Równie dobrze mógłby użalać się nad sobą górnik, że głęboko pod ziemią, że ciemno i duszno...

Dla zobrazowania naszej sytuacji dodam jeszcze, ze w Pucharze Narodów zajęliśmy 17 miejsce na 30 sklasyfikowanych krajów, że wyprzedziły nas np. takie biegowe potęgi jak Ukraina i Estonia.

Czekam z utęsknieniem na chwilę, kiedy to PZN ustali limit FIS-punktów, które zawodnik ma osiągnąć w danym sezonie i potem zachowa się konsekwentnie.

 

Czy coś może pomóc w systemie polskich biegów narciarskich?

I tutaj Was zaskoczę, uważam, że stanowsko dyrektora biegów byłoby jak najbardziej na miejscu. Dlaczego, a chociażby dla sytuacji, w której znalazł się teraz trener Bauer, trochę, nie bójmy się tego stwierdzenia szantażując zawodników swoją prawie dymisją. To nie trener powinien wstrząsnąć grupą, on ma inne zadania, to dyrektor sportowy powinien mieć prawo decyzji, zawodnik nie wykonuje poleceń, wie lepiej, unika startów (vide dziwne kontuzje) dziękujemy za współpracę nic na siłę.

Dyrektor powinien być w stałym kontakcie z trenerami kadr A, kadry młodzieżowej, koordynatorami kadr wojewózkich oraz być odpowiedzialnym za system szkolenia w naszych biegach narciarskich, system którego nomen omen nadal nie ma, chociaż podobno jest, ale kto go widział. I tutaj nasuwa się od razu pytanie, czy dyrektorem sportowym mogłaby być, przynajmniej teoretycznie, Justyna Kowalczyk. Wizerunkowo, medialnie, biorąc pod uwagę doświadczenie i warsztat zdobyty pod okiem trenera Wierietelnego jak najbardziej. Czy dała by radę współpracować z poszczególnym trenerami tego nie jestem już pewien...

 

Można jeszcze długo kontynuować temat tego co dobre, a co złe w naszych biegach, jednak jedno jest pewne, bez zmiany mentalności nic i nikt nie pomoże i kolejne lata będziemy się zachwycać medalami Mistrzostw Polski i pojedyńczymi sukcesami w Pucharze Świata. Jeżeli chcemy więcej czas na zmiany, jeżeli jest fajnie tak jak jest to zdrowia życzę i dobrego samopoczucia.

 

Kuba Cieślar

 

p.s

Po lewej stronie strony głównej mamy ankietę dotyczącą Lukasa Bauera. Zapraszam do głosowania.