Lukas Bauer, czeski medalista Igrzysk Olimpijskich i Mistrzostw Świata oraz zdobywca kryształowej kuli za zwycięstwo w Pucharze Świata w biegach narciarskich mówi nieoficjalnie o rezygnacji z prowadzenia naszej męskiej kadry. I to jest zła wiadomość!
Po drugim dniu Mistrzostw Polski Seniorów rozgrywanych w Zakopanem (niedziela 21 marca) Lukas Bauer poinformował zawodników że bierze pod uwagę rezygnację z dalszej pracy z kadrą.
W poniedziałek poinformował także sekretarza generalnego PZN Jana Winkla, że poważnie bierze pod uwagę rezygnację z kontraktu, który przypomnijmy miał trwać do sezonu olimpijskiego czyli jeszcze rok.
Polskie media podchwyciły temat, onet, sportsinwinter, tvpsport itd, itp. Wszyscy są zgodni, ze rezygnacja Czecha ze stanowiska trenera byłaby niekorzystna dla naszych biegów.
Brakuje mi tylko jednego ważkiego pytania. Dlaczego Czech chce zrezygnować? Z informacji do których dotarłem wynika jasno, że Bauer nie ma w "zapasie" nowej pracy, że warunki stworzone mu przez PZN są więcej niż zadawalające. Mało tego, trener twierdzi, że nasza kadra jest w europejskiej czołówce (sic!) jeżeli chodzi o system i możliwości przygotowań do sezonu. W takim razie dlaczego chce odejśc?
Problem, moim zdaniem tkwi w zawodnikach i ich podejściu do treningu. Jeżeli mówi się "a" i decyduje na współpracę z trenerem to trzeba powiedzieć "b" i w pełni, powtórzę w pełni mu zaufać. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zawodnicy są mądrzejsi od trenera, czy też mają inne, swoje pomysły na trening. Nie twierdzę w 100% że tak jest, ale jak pokazuje historia paru innych byłych trenerów takie sytuacje już w naszym biegowo narciarskim światku miały miejsce. Zresztą przypomnijmy sobie sprawę odejścia innego trenera naszej kadry A Miroslava Petraska.
Problem w trenerami męskiej kadry ma już parę lat, nazwiska zmieniały się jak w kalejdoskopie, a postępu jakoś zbyt wielkiego nie widać. PZN zatrudniał złych trenerów? W czym tak naprawdę tkwi problem?
Jeżeli nie w trenerach to może w zawodnikach? Może brakuje profesjonalnego podejścia do wykonywanej przez nich pracy? Może , może i może, tych pytań są dziesiątki.
W obecnej sytuacji nie bez winy jest także Polski Związek Narciarski, który kilkukrotnie uległ zawodnikom jeżeli chodzi o szef trenera kadry. Czy tak powinno to działać, wątpię. Jeżeli zawodnik decyduję się na reprezentowanie kraju to bierze na siebie wynikające z tego obowiązki, trochę jak w pracy, mam swoje do zrobienia bo jeżeli nawalę to mnie z pracy wyleją. W kadrze męskiej nie było jeszcze przypadku, żeby jakiegoś zawodnika "zwolniono" za brak wyników czy nie wykonywanie poleceń/planów trenera. Może taka sytuacja powinna mieć miejsce? Może brakuje jasno postawionych wymagań takich jak polepszenia FIS punktów, zajęcia określonych miejsc w zawodach Pucharu Świata/Mistrzostw Świata, takiego zwykłego posezonowego podsumowania/rozliczenia z pracy.
Nic z tych rzeczy, u nas regularnie wymienia się trenerów, dając w pewien sposób zawodnikom alibi, nowy trener, nowe plany, trzeba czasu na aklimatyzację. Z wyników nie rozlicza nikt.
Wiem, że za to co napiszę poniżej spłynie fala hejtu, ale co tam niech się dzieje.
Jeżeli Lukas Bauer podtrzyma swoją, nieoficjalną na razie dymisję, to co dalej? Przyjdzie nowy trener, który za pomocą czarodziejskiej różdżki nagle wprowadzi naszych kadrowiczów do regularnych punktowanych miejsc w Pucharze Świata? Nie!
Będzie jak w ostatnich latach, najpierw optymizm, potem szukanie dziury w całym. Dlatego:
Jeżeli Lukas Bauer podtrzyma swoją decyzję to rozwiążmy męską kadrę A i budujmy od nowa. Ale to już zupełnie inna historia.
Kuba Cieślar
foto:idnes.cz