kubalonka

Ostatnio odnoszę wrażenie, że nasz Polski Związek Narciarski ma zbyt dużo pieniędzy. Bo jak inaczej wytłumaczyć wyjazd siedmiorga biegaczy i biegaczek do Gaelivare, którzy w Szwecji w znamienitej większości nie tyle zawiedli czy zaprezentowali fatalne wyniki, co po prostu przynieśli wstyd. Inna sprawa, że przede wszystkim sobie, ale i nie pierwszy raz. Co od lat robią z tym władze? Otóż nic.

 

Tak, wiem, na prosperitę ludnościowo-ilościową w biegach narciarskich narzekać nie możemy, ale trudno żeby tak nie było, skoro rzekomy „system”, który podobno funkcjonuje już od lat, według tych, którzy na biegach narciarskich zjedli zęby, nie funkcjonuje wcale. A co z Ligami Regionalnymi, nie wie nikt. A nie, wróć, jedna będzie, małopolska. O reszcie wiadomo tyle, że aż nic.

 

I nie chciałabym być niemiła, ale po co był głośny projekt "Życie na biegówkach", skoro wyniki Pawła Klisza czy Jana Antolca są identyczne jak sprzed projektu? Żeby jeszcze biegacze wydali na owe norweskie tournee swoje pieniądze, pół biedy. Ale nie! Za część eskapady zapłacił PZN, a za kolejną… kibice. I chociaż jedna przedsezonowa jaskółka zimy nie czyni, to ja, gdybym dołożyła do tej północnej przygody, czułabym się oszukana. Bo choć podobno w tej Norwegii mieli trenować z najlepszymi, czytaj: Norwegami, którzy rywali wciągają nosem, to jakoś efektów ani widu, ani słychu. Ile już razy tytuł na Skipolu brzmiał: „Tylko Maciej Staręga przebrnął kwalifikacje sprintów”, trudno doprawdy zliczyć. Ja sama w redakcji jestem dwa lata, a podobne nagłówki pisałam wielokrotnie. Co dalej, proszę państwa, quo vadis, biegi narciarskie?

 

Żeby nie być gołosłownym, proszę bardzo, trochę faktów. Wspomniany już Jan Antolec w PŚ zadebiutował w grudniu 2013 roku w Ruce. Od tego czasu pojawiał się na zawodach w każdym sezonie. I co? Nic, okrągłe zero punktów! Jakby któryś skoczek prezentował takie wyniki, to z kadry zniknąłby tak szybko, jak się w niej pojawił. Najwyższa lokata, 43., oczywiście w Szklarskiej Porębie. Rezultatów w ósmej i dziewiątej dziesiątce nie ma co liczyć, jak komuś się bardzo w życiu nudzi, to ciocia Wikipedia bądź oficjalna strona FIS zapraszają na kawę i zabawę z tabelkami. Ale to tylko dla ludzi o mocnych nerwach, żeby nie było, że nie ostrzegałam.

 

A jeśli ktoś zainteresowany biegami narciarskimi w Polsce chciałby zdołować się jeszcze bardziej, to może spędzić wieczorną herbatę z ciocią Wikipedią na stronie pt. „Paweł Klisz”. Tyle że wcale nie poczuje się lepiej, wręcz przeciwnie, chociaż jest „progres” – najlepsze miejsce w czwartej dziesiątce, 38. Ja wiem, że klasa Justyny Kowalczyk jest nie do porównania, ale w wieku 27 lat, czyli tylu, ile ma teraz Jan Antolec, miała na swoim koncie: 2 Kryształową Kule, dwa zwycięstwo w Tour de Ski, olimpijskie złoto, srebro i brąz, trzy medale MŚ, w tym dwa złote, i 13 triumfów w zawodach PŚ (ostatnie wliczone - 6 lutego 2010). Rozumiem, że ktoś taki jak Kowalczyk, tytan pracy, nie rodzi się co roku, ale jakikolwiek brak progresu i punktów w PŚ w tym wieku sugeruje, że chyba czas, by dać szansę młodszym, może wyniki nie będą lepsze, ale chociaż znane i lubiane „zdobywanie doświadczenia” nie będzie pustym i co gorsze wyświechtanym frazesem.

 

U Pań tylko minimalnie lepiej – Ewelina Marcisz na 36 startów w zawodach PŚ punktowała razy cztery, co daje imponującą skuteczność 11 procent. I dodajmy, że zawodniczka nie ma już 18 czy 20 lat, żeby mówić o zdobywaniu doświadczenia. Ja się być może nie znam, ale czy jesteśmy aż tak bogatym krajem, żeby wydawać na wyjazdy (vel wycieczki) i ciułanie punktów na zasadzie „albo się uda, albo się nie uda”? I po drugie, nawet gdyby nas było na to jako kraj stać, to czy ma to sens?

 

Inna sprawa, że gdy w kadrze B skoków narciarskich dzieje się źle i zawodnicy w wieku dwudziestu paru lat zawodzą, połowa Związku obraduje i zastanawia się, co jest nie tak. A gdy biegacze i biegaczki regularnie przywożą z zagranicy okrągłe zero, następuje marazm. I tylko na Skipolu jakoś dziwnie głośno i dużo się rozmawia wśród Czytelników… Ciekawe ile jeszcze i jak długo.

 

Kasia Nowak