Sezon się nie kończy. A może już zaczyna? Tak czy inaczej dla największych fanów narciarstwa biegowego nazwa Fossavatnsgangan jest dobrze znana. Islandzki wyścig rusza w czwartek, 30 kwietnia.
Taką majówkę można wspominać latami. Zamiast zatłoczonych podmiejskich łąk – bezkres islandzkich odludzi. Zamiast grilla i piwa – jedna z tych wypraw, o których dzieciom powiesz „przygoda życia”. Trudno powiedzieć czy bieganie na nartach na początku maja to jeszcze sezon miniony, czy może wstęp do kolejnej zimy. Dużo łatwiej jest to rozstrzygnąć w przypadku rozgrywanych w Oceanii „Kangaroo Hoppet” i „Merino Muster”, a także argentyńskiego „Ushuaia Loppet”. Wszystkie z nich rokrocznie planowane są na sierpień, a więc szczyt zimy na południowej półkuli Ziemi.
„Fossavatn” wraz z dwoma ostatnimi z wymienionych to nowi członkowie organizacji Worldloppet, którzy do elitarnego grona dołączyli w 2014 roku. Islandczykom awans do najwyższej ligi zajął wyjątkowo dużo czasu, bowiem pierwsi narciarze zmierzyli się na znanej z wulkanów i gorących źródeł wyspie już w 1935 roku. Było ich... siedmiu. Dziś maraton odwiedzają setki śmiałków z całego świata, którzy do wyboru mają pięć dystansów: 50 km klasykiem, 25 km dwoma technikami, 10 km, 5 km i 1 km. Wszystkie zostały przeprojektowane w 2013 roku tak, by spełniały najnowsze standardy. W tym roku impreza obchodzi 80. urodziny. Najwięcej zwycięstw na koncie ma jak dotąd Kristján Rafn Gudmundsson, który zwyciężył aż dwanaście razy, gdy podstawowym dystansem było 20 kilometrów.
Główny dystans stylem klasycznym (50 kilometrów), zaplanowany w tym roku na 2 maja to jedna pętla, która zamyka się na stadionie w Seljalandsdalur, 10 minut jazdy od centrum Isafjordur. Pierwsze 4 km to rozgrzewający podbieg, który na dobrą sprawę kończy się dopiero na 15 kilometrze. Następnie, po 10 km zjazdu w pobliże jeziora Fossavatn narciarzy czeka kolejny podbieg – z 340 metrów na aż 614 m.n.p.m. To najwyższy punkt na trasie. Ostatnie 6 km to zjazd w stronę mety.
Niestety nie byłoby łatwo podjąć teraz decyzji o starcie i wsiąść w samolot na północ Europy. Najtańsze zaproponowane przez serwis skyscanner.pl rozwiązanie to lot z Gdańska przez Oslo, który w obie strony kosztuje „tylko” 2,5 tys. złotych. Isafjondur, gdzie zlokalizowano centrum imprezy, leży o 40 minut lotu samolotem od stolicy państwa, Reykjaviku, dokąd docierają wszystkie europejskie samoloty. Samochodem dystans 455 km pokonuje się w ok. 6 godzin. Na szczęście z odsieczą w kontekście przyszłych edycji imprezy przychodzą linie lotnicze Wizzair, które uruchomiły bezpośrednie połączenie z Gdańska. Według systemu rezerwacyjnego podróż bez bagażu może kosztować nawet 500 złotych w obie strony.
To jak, jedziemy?
Michał Chmielewski
źródło: worldloppet.com