duszniki

Niemałą niespodzianką zakończył się sprint kobiet w ramach rozgrywanego na Jamrozowej Polanie biathlonowego Pucharu IBU. Ze stratą zaledwie 16 s na metę wpadła Karolina Pitoń. Wygrała Niemka Miriam Goessner, wśród panów triumfował Johannes Kuehn.

 

Medalistka olimpijska z Vancouver wygrała nieznacznie z drugą na mecie Olgą Jakuszową. Podium uzupełniła druga z Niemek Nadine Horchler. Po znakomitym strzelaniu (1 pudło) czwarty czas wykręciła Pitoń, która sprawiła w Dusznikach Zdroju niemałą niespodziankę. Publiczność oczekiwała bowiem podium od mieszkającej w mieście Weroniki Nowakowskiej-Ziemniak, jednak ta po czterech niecelnych strzałach uplasowała się dopiero na 23. pozycji.

 

- Nie wytrzymałam chyba presji tego, że startuję u siebie, przed własną publicznością. Przyjechałyśmy tu prosto z Pucharu Świata w Oberhofie. Właściwie od razu po starcie w Niemczech wsiadłyśmy w samochody i ruszyłyśmy w drogę. Plan jest taki, że wracamy z powrotem tam, ale czuję się zmęczona i nie wiem, czy to na pewno dobry pomysł – mówiła duszniczanka Weronika Nowakowska-Ziemniak, której bardzo zależało na starcie w doskonale znanym jej ośrodku.

 

Nowakowska: - Jestem zawiedziona, że tak to się skończyło, bo bardzo chciałam sprawić frajdę moim kibicom, moim sąsiadom. To nie jest taki wynik, jakiego oczekiwałam, ale mam nadzieję, że nie będzie to mój ostatni międzynarodowy start na Jamrozowej Polanie. To był szalony pomysł, przyjeżdżać tutaj. Dotarłyśmy po północy, bez czasu na wypoczynek, ale czasami są rzeczy ważniejsze, niż rozsądek i do takich należy bieganie na domowych trasach.

 

Słowa Nowakowskiej powtórzyła piąta dziś Magdalena Gwizdoń, która przyznała, że cały przyjazd do Polski był trochę na wariackich papierach. Polka lubi jednak startować w domu i nie miała wątpliwości, że taki ruch był właściwy. - Następna okazja do wizyty w Polsce dopiero w lutym. Wtedy będzie trochę czasu na wzięcie oddechu i przygotowania do mistrzostw świata. Powoli się rozkręcamy, myślę, że zdążymy przygotować optymalną formę na najważniejsze starty sezonu – mówi doświadczona biathlonistka. Pozostałe biało-czerwone zajęły odpowiednio 10. (Krystyna Guzik), 24. (Patrycja Hojnisz) i 44. miejsce (Anna Mąka).

 

Panowie rywalizowali bez padającego deszczu, ale na trasie o wiele trudniejszej, niż ta przygotowana dla kobiet. Początkowo zaplanowano pętlę o długości 2,5 km, jednak delegat techniczny uznał, że jest ona w złym stanie. Ostatecznie mężczyźni biegali po pętli niespełna półtorakilometrowej. Najlepiej w trudnych warunkach poradził sobie Niemiec Johannes Kuehn, który o prawie 20 s. wyprzedził Norwega Henrika L'Abée-Lunda. Podium uzupełnił Rosjanin Mavey Eliseev. Bardzo słabo spisali się reprezentanci Polski, którzy tracili sekundy i na trasie, i na strzelnicy. Najlepszy na mecie Łukasz Szczurek aż trzykrotnie pudłował, co odbiło się na czasie. Do Kuehna stracił grubo ponad 3 minutyi uplasował się na odległej, 54. pozycji. 69. był Tomasz Jakieła, 76. Grzegorz Jakubowicz, 89. Rafał Penar, 93. Kamil Cymerman, a do mety nie dotarł Maciej Nędza-Kubiniec.

 

Na Jamrozowej Polanie – obok reprezentacji krajów kojarzonych ze sportami zimowymi – pojawili się także przedstawiciele nacji rzadko widywanych na stadionach biathlonowych. Startowali m.in. Bośniacy, Macedończycy, a także goście z Argentyny. Trener z Ameryki Południowej bardzo cieszył się na wizytę w Polsce: - Dostaliśmy pieniądze z naszej federacji, by startować i trenować w Europie. Wczoraj po raz pierwszy byliśmy na śniegu, dziś jesteśmy po raz drugi. Z reguły u nas trenujemy na nartorolkach, bo na południowej półkuli mamy w tej chwili zimę. To dla nas cenne doświadczenie, nawet mimo wyraźnej przewagi zawodników europejskich.

 

NIEDZIELNE BIEGI POŚCIGOWE ZOSTAŁY ODWOŁANE Z POWODU TRUDNYCH WARUNKÓW POGODOWYCH.

 

WYNIKI K i M ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE: biathlonresults.com

 

Korespondencja z Dusznik Zdroju, Michał Chmielewski