tajner

Ostatnia konferencja zorganizowana przez Polski Związek Narciarski – Media Day – spowodowała prawdziwą lawinę wywiadów min. z prezesem Apoloniuszem Tajnerem. Pewne pytania i odpowiedzi w wywiadzie przeprowadzonym przez Radosława Leniarskiego i Dariusza Wołowskiego dla sport.pl wymagają komentarza.

 

To po kolei: (kursywą fragmenty pytań i odpowiedzi z wywiadu na sport.pl, moje komentarze od podkreślenia)

PZN nie jest winny temu, że nie mamy następców Justyny Kowalczyk. Młodzież w klubach wspierają samorządy. Ten system działa źle - mówi prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner

Oczywiście, że nie, Związek, który ma wpisane w statut promowanie i rozwój biegów narciarskich (min. oczywiście) nie jest za to odpowiedzialny.

 

Justyna Kowalczyk znów została sama na starcie sezonu. Dwie jej koleżanki są w ciąży, dwie są kontuzjowane. Następczyń brak. APOLONIUSZ TAJNER: Ale jak dziewczyny wrócą - a wrócą na pewno, bo o tym z nimi rozmawiałem - to mają szansę zdobyć w sztafecie medal na mistrzostwach świata w Lahti i na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Naprawdę.

Tutaj mogę tylko przyklasnąć i mieć nadzieję, że słowa prezesa się sprawdzą.



 Dalej robi się naprawdę ciekawie!

Dlaczego po latach sukcesów Justyny PZN nie dorobił się plejady zawodniczek, które mogłyby przynajmniej wystartować w PŚ, nie wspominając nawet o sukcesach? - Młodzieżowy program rozwoju biegów narciarskich działa dopiero szósty rok. Tymczasem biegi są konkurencją wytrzymałościową i młodzi zawodnicy potrzebują więcej czasu, by wypracować optymalną, życiową formę. Najlepszy wiek to 25, 26 lat. Wtedy biegacze i biegaczki osiągają najlepsze fizjologiczne parametry.

Narodowy Program Rozwoju Biegów Narciarskich (NPRBN) działa od sześciu lat. Czekanie na zawodników z tego programu to czekanie na Godota. NPRBN jest skierowany, przynajmniej tak było dotychczas, do zawodników z kategorii juniorów/ek B,C,D i E czyli zawodników ze szkół podstawowych, gimnazjów i dwóch pierwszych lat szkoły średniej. Super, tylko co dalej? Otóż dalej jest tak, kilka osób dostaje się do kadry młodzieżowej, w której jest średnio dwa-trzy lata, następnie kończy z uprawianiem narciarstwa. Dlaczego? Jeżeli nie ma majętnych rodziców, lub klubu będącego w stanie płacić stypendium nie ma po prostu z czego żyć. Nawet w kadrze młodzieżowej! Wiek 25-26 lat osiągają ci, których na to stać, innych dotyka proza życia. I jeszcze, biegi to sport wytrzymałościowy, tutaj pełna zgoda z panem prezesem, dlatego też nie eksploatuje się dzieci w wieku 10-14 lat ani nadmiernym wysiłkiem, ani dużą ilością startów. Jesteśmy jedynym krajem w Europie, który ma ogólnokrajowy cykl zawodów w biegach dla dzieci ! Dobrze czy źle pozostawiam osądowi czytelników, jednak fachowcy tego nie popierają.

 

Kolejne pytanie panów Leniarskiego i Wołowskiego to już czysta złośliwość, chyba, że nieznajomość tematu, ale tego nie sugeruję.

Czyżby pan sugerował, że nadciąga jakaś opóźniona fala świetnych biegaczek? - - Nasza słabość jest na samym dole systemu, w klubach, gdzie rozwija się sport dzieci i młodzieży. PZN nie jest za to odpowiedzialny. W polskim sporcie za tę część odpowiadają samorządy. I to funkcjonuje źle. System ma gliniane nogi.
PZN się włącza, gdy w klubach pojawiają się zawodnicy prezentujący wyższy poziom. Powołujemy ich do szkolenia centralnego. A potem są długie lata treningu, by się rozwinąć. Wystarczy spojrzeć, jak długo pracowały Sylwia Jaśkowiec albo Paulina Maciuszek, aby osiągnąć obecny poziom. Nic nie dzieje się szybko w sportach wytrzymałościowych. Inaczej niż w skokach.

Oczywiście żadnej fali młodych biegaczek nie mamy, nawet zmarszczki na wodzie posługując się morską terminologią. Pan prezes mówi, że słabość istnieje na samym dole systemu. Przepraszam, ale to wierutna bzdura. Właśnie ten dół systemu powoduje, że mówimy jeszcze o biegach narciarskich. Zresztą przepraszam, żadnego systemu NIE MA! To biedne niedofinansowane UKS-y (Uczniowskie Kluby Sportowe) utrzymują jeszcze naszą dyscyplinę. Często gęsto za pieniądze swoich trenerów, nauczycieli, rodziców itd., często bez jakiejkolwiek pomocy, o pomocy ze strony PZN nawet nie wspominam. Powołujemy ich do systemu centralnego, o czym w ogóle mówimy, o tych kilku zawodnikach w kadrze juniorsko-młodzieżowej, o kilkunastu osobowej kadrze B (wojewódzkiej), która na dobrą sprawę nie ma budżetu na zagraniczne wyjazdy. Zupełnie inną sprawą są kryteria powołań do w/w kadr szkoleniowych.

Kadra B skoczków może pojechać na Puchar Kontynentalny do USA lub Japonii, widzieliście tam kiedyś biegaczy… Ja nie, no ale wiadomo jestem tendencyjny.

 

 

Kolejne pytanie to wręcz miód:

 Mówi pan, że młodzieżowy program rozwoju biegów funkcjonuje szósty rok i trzeba poczekać na efekty, ale na mistrzostwa świata juniorów nie pojechała żadna zawodniczka.
- Bo nie mieliśmy żadnej, która prezentowałaby poziom godny mistrzostw świata. To jest dość oczywista odpowiedź. Taki start tylko by nasze dziewczyny zdołował. Lepiej wydać te pieniądze na szkolenie.

Czy by zdołował, czy zdopingował do większej pracy nie wiem, jedno jest pewne – posługując się przenośnią – jest kij musi być marchewka. Pozatym zawodniczki z pewnością sa zbudowane stwierdzeniem, że nie nadają się do startu na swojej głównej imprezie. Lepsze biegaczki są w Mongolii, Wielkiej Brytanii, Turcji itp. potęgach narciarskich.Zawodniczki harują cały rok, powinny być jakoś dopingowane do dalszej pracy.

 

Panowie Leniarski i Wołowski idą za ciosem

Pamięta pan, ile juniorek wystartowało w ostatnich mistrzostwach Polski?- Nie.

Tutaj żałuję, że dziennikarze sport.pl nie odpowiedzieli panu prezesowi, w ostatnich Mistrzostwach Polski Juniorów startowało średnio ok. 15 juniorek A (wyniki biegu łączonego TUTAJ). Ta grupa, przypomnę jest bezpośrednim zapleczem dla kadry juniorsko-młodzieżowej i kadry A. Powtarzam od lat, wystarczy trochę samozaparcia i cierpliwości a istnieje duża szansa na zaistnienie w którejś z kadr. Śmieszne czy smutne?

 

Kolejne pytanie to już nasz temat, o którym pisaliśmy wielokrotnie na skipolu- min. TUTAJ, wcześniej inne media nie interesowały się sprawą.
Wiosną norweski związek narciarski - z obawy przed zbytnią dominacją Norweżek w biegach, co zabija dyscyplinę - zaprosił na własny koszt trenerów i juniorów z całej Europy na coś w rodzaju warsztatów. Byli przedstawiciele 15 krajów i nikogo z Polski. Dlaczego?- Nic o tym nie wiem. Zaproszenie dla PZN? Nie słyszałem. Proszę spytać o to szefa wyszkolenia Marka Siderka.

Tłumaczymy, Norweski Związek Narciarski oczywiście taki obóz organizował, sponsorem głównym imprezy był koncern Statoil. PZN pismo dostał jednak gdzieś zaginęło. Tyle w temacie rozwoju biegów narciarskich. Ignorancja, arogancja – niepotrzebne skreślić!

 

Poniższego już nie chcę komentować, jednak zgoda PZN od budowania nie jest, od tego są firmy budowalne.
Bez profesjonalnej, długiej, oświetlonej trasy nartorolkowej nie ma co myśleć o sukcesach w biegach. Mimo kilku lat prosperity związanych z Justyną Kowalczyk taka trasa nie powstała.
- PZN nie jest od budowania tras nartorolkowych. My jesteśmy od lobbowania. Budować powinny samorządy.


Tyle pytań i odpowiedzi dotyczących biegów narciarskich w wywidzie. Czy jest jakieś światełko w tunelu? Jest, z czego osobiście mam wielką satysfakcję. Otóż po wielu latach krytykowania przez skipol.pl braku systemu temat został podjęty przez duże portale. Szkoda tylko panowie ze sport.pl, tvp.pl i innych wielkich mediów, że tak późno. Spóźniliście się o parę lat, było jeszcze co ratować, teraz trzeba zaczynać budowę - cytując Herberta- od dymu z komina.

 

Kuba Cieślar