justyna kowalczyk

Sporo musiałem się napracować, wreszcie udało się , znakomici komentatorzy naszej szarej biegowo - narciarskiej rzeczywistości wreszcie zgodzili się podjąc współpracę z portalem. Pierwszy tekst teamu Gód&Paflikowsky, dotyczy jakżeby inaczej wczorajszego wydarzenia dnia w mediach czyli obrony pracy doktorskiej przez Justynę Kowalczyk. Zapraszam do lektury - KaCe

 

Halo Fany !

Już wam gadam o co chodzi. Razem z kolegą Guttem, w sporcie i internetach osiągnęliśmy już wszystko – kto widział ten wie, a kto nie… to kij mu w oko. Poziom i talent naszej głupoty został dostrzeżony przez Pana Jakuba Cieślara. W związku z tym przejmujemy skipol. Mamy 200 fanów na fejsiku, którzy są nierozłączni z nami jak Kajko i Kokosz… jak Bolek i Lolek… jak trzy paski na dresie – dlatego popularność tego portalu przebije BBC, TVN, AGD I RTV. Wszystko dzięki naszym felietonom.  Okay koniec żartów. Już na poważnie teraz.

 

Jako że jesteśmy właśnie na studiach i akurat mamy sesje (nie pytajcie dlaczego dopiero teraz – biegacze tak majo ;-) )… Sesja to taki czas kiedy np. jest dużo wolnego czasu i można się wybrać na obronę pracy doktorskiej Pani Justyny Kowalczyk. Ponieważ skipol to portal o biegach narciarskich, a Justyna Kowalczyk to 99% Polskich biegów – temu chciałem podzielić się z wami (fany) swoimi wrażeniami z tego wydarzenia.

 

 

Ok. Od początku. Godzina 13:00, sala B – pełno ludzi, wbijamy do środka na przyczajce i czekamy aż nas ktoś wygoni. Wszyscy wkoło pod krawatem… i my – Ja w brudnych spodniach i pomiętej koszuli, Piotrek w marynarce po bracie i Ula Łętocha w dresie. Siedzimy… Zaczyna się.

Wchodzi nasza Justyna – ku mojemu zdziwieniu pierwszy raz nie ciągnie za sobą opony. Co więcej – sukienka, szpilki, makijaż – jest ładnie. Całość rozpoczął prof. Krasicki –  króciutko, fajnie i czasami zabawnie przedstawił (jeszcze) magister Justynę Kowalczyk. Nie będę oceniał pracy naszej mistrzyni ani opowiadał o czym była – bo kim ja jestem i co ja mogę – po prostu jestem pod wielkim wrażeniem wystąpienia. Z lekką tremą ale z pełnym profesjonalizmem przedstawiła skróconą wersje swojej pracy.

      Moje myślenie na temat obciążeń i objętości treningowej zmieniła się o co najmniej 90 stopni w ciągu 20 minut. Była to swoistego rodzaju instrukcja jak trenować na mistrzowskim poziomie (co najmniej 4x dłużej niż kadra i na 2x większej intensywności). Jak podkreśliła sama autorka nie należy tego kopiować ale indywidualizować trening właśnie w takich jak pokazuje kierunkach. Szkoda że na sali nie widziałem znajomych trenerów (btw. Zabawne – zawodniczka mówiąca trenerom jak powinni trenować). Tu chciałem zaznaczyć, że jak tylko praca Pani Justyny trafi do wydruku – powinna być obowiązkową lekturą biegów narciarskich.

 

Pracę recenzowali profesorzy, których książki są materiałami do naszych sesyjnych egzaminów. Obaj byli jednogłośnie na TAK z wyróżnieniem. Jeden z nich miał kilka zastrzeżeń – ale nie słuchałem bo przynudzał.

Ostatnia część to pytania od publiki. Od Justyny dowiedziałem się jak mądrymi i inteligentnymi postaciami jest ona i jej trener. Uświadomiłem sobie jak mały jest mój rozumek zawodnika. Dowiedziałem się że 70% sukcesu to praca, 20% szczęście a 10% talent. Że VO2/max nie ma znaczenia (Justyny to 63,9ml/kg/min !). Jedna odpowiedź szczególnie zapadła mi w głowie.

Padło pytanie – jak miejsce urodzenia wpłynęło na Pani sukces? Czy jakby Justyna Kowalczyk urodziła się w Korei Północnej czy Izraelu, doszłaby tu gdzie jest teraz ? Odpowiedź naszej doktor: Polska to właśnie taka Korea Północna biegów narciarskich… kraj bez wielkich tradycji narciarskich.

Dało do myślenia. Ale według mnie, właśnie ta praca doktorska może dać fundamenty do stworzenia tych tradycji. Jeśli przeanalizują ją równie mądrzy trenerzy co trener Wierietielny – to mamy szanse na więcej Justyn.

 

Na zakończenie powiem że pierwszy raz widziałem obronę pracy doktoranckiej. Pełen profesjonalizm. Zobaczyłem że mistrzostwo olimpijskie to również mistrzostwo wiedzy i jej wykorzystania. Gratulacje i szacuneczek dla Pani doktor Justyny Kowalczyk.

PS.

Sorry fany że taka stypa.

 

od redakcji: przepraszamy za jokość zdjęcia, ukryte kamery nie są zbyt wyraźne